Edytuj stronę

A sąd nie wiedział - Falstart w sprawie o rozgrabienie "Grudyni"

W Sądzie Okręgowym w Opolu miał się rozpocząć wczoraj proces siedmiu osób, oskarżonych o wyprowadzenie z Przedsiębiorstwa Produkcji Sadowniczej "Grudynia" SA 12 milionów zł (o kulisach przestępstwa informowała jako pierwsza "NTO", nim sprawą zajęły się organy śledcze). Nie doszło jednak do otwarcia przewodu sądowego. Przyczyna? Nie stawił się główny oskarżony Andrzej B.


- Jest nieobecny, gdyż został osadzony w zakładzie karnym - wyjaśnił przewodniczący składu orzekającego sędzia Robert Mietelski.

Sąd dowiedział się o tym dopiero wczoraj (dlatego nie zadbano o dowiezienie B. z Zakładu Karnego w Bytomiu), choć dziennikarze wiedzieli o tym od dawna (informowała o tym m.in. w czwartek "NTO"). Za kratki Andrzej B. trafił w tym roku, już po skierowaniu przez prokuraturę aktu oskarżenia do sądu, za pobicie. Odsiaduje wyrok 2,5 roku więzienia.
Najwięcej emocji budziła wczoraj osoba sędziwego profesora kardiologii Stanisława P., jak sam stwierdził w rozmowie z dziennikarzami - twórcy kardiologii w Zabrzu, Opolu i Katowicach Ochojcu.

 

- Miałem szczęście do ludzi w medycynie, nie miałem szczęścia do ludzi w biznesie - stwierdził Stanisław P., były szef rady nadzorczej "Grudyni" SA.
Zdaniem prokuratury bez zgody profesora, który w walnym zgromadzeniu akcjonariuszy miał bezwzględną większość, nie byłoby możliwe przegłosowanie absurdalnych z gospodarczego punktu widzenia decyzji.
- Czy czuje się pan winny?- na to pytanie Stanisław P. nie chciał odpowiedzieć.

- O wszystkim zadecyduje sąd, ja nie mogę wygłaszać żadnych opinii - powiedział oskarżony. Rozmów z dziennikarzami bronili mu zresztą jego obrońcy, trzej cenieni, doświadczeni adwokaci z Katowic, w tym Leszek Piotrowski, były wiceminister sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka. - To niewinny człowiek, przyjechałem go wybronić - powiedział Leszek Piotrowski.


- Nie szukałem obrońców, oni sami do mnie przyszli i bronią mnie za darmo. Mimo że, zdaniem prokuratury, tyle pieniędzy wyprowadziłem z Grudyni, nie miałbym im z czego zapłacić - powiedział Stanisław P. (prokuratura stosuje wobec niego środek zapobiegawczy w postaci poręczenia majątkowego - 100 tys. zł).

 

Źródło: Nowa Trybuna Opolska

Ostanie newsy

Kategorie

Dołącz do nas na: